Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Animator Częstochowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Animator Częstochowski. Pokaż wszystkie posty

27 stycznia 2021

Animator Częstochowski I/21

Konferencja na styczeń, która była wygłoszona w Sanktuarium Krwi Chrystusa 26.01.2021, za pośrednictwem kamerki internetowej.
Zobacz i posłuchaj na stronie krajowej >>KLIKNIJ TU

Jednakże wiem, że nie każdy mógł oglądać na żywo to nabożeństwo wraz z konferencją, dlatego wysyłam Wam do przekazania tym, którzy chcą, tę konferencję w wersji do wydruku.
Pozdrawiam w Krwi Chrystusa.
ks. Daniel, CPPS
Budowanie miłości we wspólnocie na fundamentach mocy Krwi Chrystusa – konferencja na styczeń

Miłość Boża, miłość chrześcijańska jest czymś więcej niż tylko miłość ludzka, bo ziemska miłość ludzka, jak podkreśla Czesia w swojej konferencji, pragnie dobra dla drugiej osoby, ale w wymiarze ziemskim, doczesnym. Natomiast miłość chrześcijańska pragnie dobra drugiego człowieka w tym wymiarze zbawczym, w perspektywie wieczności, pragnie nie tylko tego dobra w znaczeniu ziemskim, ale przede wszystkim pragnie dla drugiego człowieka zbawienia, życia wiecznego w Niebie, zjednoczenia się z Bogiem, które jest ostatecznym i najwyższym dobrem wierzącego. Miłość chrześcijańska, na wzór miłości Bożej, na wzór wzajemnej miłości Osób Trójcy Świętej, jest z natury swojej wspólnotowa, dlatego rozważamy w tym miesiącu kwestię budowania miłości w naszej wspólnocie na mocy Krwi Chrystusa.

Samo słowo „budowanie”, użyte w temacie tego miesiąca, mówi nam też o tym, że staranie się o miłość chrześcijańską jest pewnym procesem, mówi nam o tym, że aby nasza chrześcijańska miłość była prawdziwa i wzajemna, wymaga od nas pracy, wysiłku, budowania. W niniejszym temacie mamy też już niejako pewną odpowiedź na to, skąd mamy czerpać siłę do takiej miłości, gdzie mamy szukać wzoru tej miłości – mianowicie w Krwi Chrystusa

Czesia w swojej konferencji przytacza piękny przykład św. Katarzyny ze Sieny, która żyła i działała w trudnych czasach dramatycznych podziałów w ówczesnej Europie i braku jedności w Kościele. I jak sama pisze w swoich listach, tę siłę do działania, do miłości wobec Kościoła, wobec odpowiedzialnych Kościoła, czerpała właśnie z Krwi Chrystusa. My często mówimy w naszej duchowości, że Krew Chrystusa to miłość Boga.

Warto w tym kontekście przytoczyć to słynne zdanie naszego Założyciela i Patrona, św. Kaspra: „Wystarczy jedno spojrzenie na boską krew, a ona wstrząśnie nami, byśmy działali z niespożytą gorliwością i prawdziwym duchem Bożym.” Św. Kasper również czerpał wszystkie swoje siły duchowe, fizyczne, siły do działalności misyjnej właśnie z Krwi Chrystusa, z rozważania przelań Krwi Pana, Jego męki i krzyża.

Można powiedzieć, że wszyscy święci czerpali swoją siłę i moc z krzyża naszego Pana Jezusa Chrystusa, z rozważania Jego męki, Jego cierpień. W zeszłym tygodniu wspominaliśmy w liturgii św. bp Józefa Sebastiana Pelczara; w kapłańskim brewiarzu na dzień jego wspomnienia jest w Godzinie Czytań jego piękne rozważanie, które zawiera bardzo przejmujące słowa:

Jeśli chcesz poznać ogrom tej miłości, rozważaj dzieła Boże, spełnione dla człowieka, (…) przypatrz się miłości Ukrzyżowanego, przypatrz się Ukrzyżowanemu. Stań przed Przenajświętszym Sakramentem i rozważ to niezmierne wyniszczenie się Boga utajonego, tę ogromną ofiarę z siebie, to całkowite oddanie się człowiekowi z miłości bez granic. Wniknij potem do Serca Jezusowego i przypatrz się Jego miłości. Zaprawdę, żaden rozum nie zdoła pojąć, jak wielki płomień trawi to Serce Najmiłościwsze. Gdyby Mu było polecone nie raz, ale tysiąc razy za nas umrzeć, albo za jednego człowieka to samo wycierpieć, co wycierpiał za wszystkich, miłość Jego byłaby tę śmierć tysiąckrotną chętnie przyjęła i tyle cierpiała dla jednego, ile dla wszystkich. Gdyby było potrzebne, aby Pan zamiast trzech godzin aż do sądnego dnia na krzyżu wisiał, miłość Jego niewyczerpana i to byłaby spełniła. A więc Jezus więcej nas miłował, aniżeli dla nas wycierpiał.

O miłości Boga mojego, jakżeś ty była nieporównanie większa, aniżeli się objawiła na zewnątrz. Te niewysłowione cierpienia i rany są dowodem wielkiej miłości, lecz nie objawiają całego jej ogromu, bo ona wewnątrz się raczej zamknęła, aniżeli objawiła na zewnątrz. Była to iskra wielkiego ognia, kropla z bezdennego morza miłości. Ta miłość doszła do szczytu w Przenajświętszej Tajemnicy Ołtarza. Któż by więc nie miłował Boga miłości? (św. Józef Sebastian Pelczar)

W tym trudnym dla nas wszystkich czasie odmawiamy koronkę do Krwi Chrystusa. Ta piękna modlitwa, w której właśnie rozważamy siedem przelań Krwi Chrystusa, ma na celu nie tylko łączyć i jednoczyć nas duchowo, ta modlitwa ma w nas pomnażać i rozpalać miłość Bożą, rozważanie tych tajemnic przelanej na krzyżu miłości ma nam właśnie pomóc w tym, aby nasza miłość we wspólnotach była autentyczna, głęboka, aktywna.

Zapytaj siebie, jaka jest twoja miłość wzajemna, jaka jest twoja miłość we wspólnocie? Czy twoja miłość jest konkretna? Czy jesteś gotowy na to, aby zrobić coś dla drugiego, poświęcić się? Zachęcamy często w tym czasie pandemii do tego, aby choćby pamiętać o sobie nawzajem: może jakieś zakupy dla kogoś, kto nie może wychodzić, może jakieś odwiedziny kogoś samotnego, kto nie ma już swojej najbliższej rodziny, może jakiś choćby telefon i rozmowa, która pocieszy, umocni mojego brata i siostrę ze wspólnoty… Autentyczna miłość wspólnotowa zawsze znajdzie wyrazy realizacji, jakieś potrzeby, zawsze będzie aktywna, będzie gotowa na to, aby dawać się innym…

Ta nasza modlitwa koronką do Krwi Chrystusa powinna mieć (szczególnie w obecnych czasach) jeszcze jeden ważny wymiar – modlitwę nie tylko o ustanie pandemii, ale o nawrócenie wielu ludzi. Zawsze w sytuacjach pewnego ucisku, wojen, cierpień, ludzie uciekali się do Boga, w Nim szukali ratunku, pociechy, wybawienia. W obecnych czasach pandemii, czasach cierpienia, pewnej duchowej ciemności, jakiejś niemocy, ludzie niestety nie garną się do Boga… Co więcej ma się wrażenie, że jest wielu ludzi (również wierzących), którzy oddalają się jeszcze od Boga.

Dlatego w imię tej miłości, która ma sięgać dalej, niż pragnienie dobra w tym doczesnym świecie, jest potrzebna ta modlitwa do Krwi Chrystusa, aby mocą Krwi Chrystusa, ochraniać ten świat od siły zła i ciemności, aby osłabiona została moc złego ducha i zmniejszony jego wpływ na ludzi, aby pomnażały się owoce odkupienia w życiu wielu ludzi na tym świecie, aby ludzie w Bogu zaczęli szukać pomocy i swego ratunku.

Jest jeszcze jeden, chyba najważniejszy aspekt naszej duchowości Krwi Chrystusa, z której mamy czerpać siły do prawdziwej miłości wzajemnej – mianowicie Eucharystia, podczas której karmimy się prawdziwym i autentycznym Ciałem i Krwią Pańską. Niestety, dzisiaj wielu ludzi rezygnuje z tego nieodzownego Pokarmu duchowego w naszym życiu, a przecież kościoły w Polsce są otwarte, jest możliwość uczestnictwa w mszy św., a przynajmniej przyjęcia komunii św. chociażby poza mszą, czy dla chorych w domach przez posługę szafarzy…, jest możliwość adoracji Najświętszego Sakramentu.

Pan Jezus powiedział do św. s. Faustyny, że tylko z komunii św. będzie czerpała siły do wytrwania w cierpieniach, w swojej misji, w powołaniu… Zauważmy, że pomimo, iż s. Faustyna miała codzienny kontakt z Jezusem, że z Nim rozmawiała, że Go widziała, że była z Nim mistycznie zjednoczona, to jednak to nie wystarczyło, to nie zastąpiło tego, co najważniejsze, a mianowicie zjednoczenia z Jezusem w komunii św., karmienie się tym duchowym niezbędnym dla nas pokarmem.

W ostatnią sobotę słyszeliśmy w ewangelii, że tłumy gromadziły się przy Jezusie, tak, że nawet nie miał On czasu na posiłek. Gdzie dzisiaj są te tłumy? Przecież w kościele, na Eucharystii, w tabernakulum jest ten sam Jezus, żywy i prawdziwy, dlaczego dziś ludzie nie przychodzą do Niego po pomoc, po umocnienie, po uzdrowienie…?

I na koniec jeszcze jeden wymiar tej miłości wzajemnej, który jest potrzebny w obecnych czasach – przyjęcie i ofiarowanie osobistego cierpienia w duchu pokuty i zadośćuczynienia za nasze grzechy i za grzechy innych. Wszyscy w obecnych czasach w jakiś sposób cierpimy: duchowo, fizycznie, psychicznie, emocjonalnie…, wszystkich nas dotyka niejako to cierpienie świata, jakim jest globalna pandemia, te duchowe ciemności, które zaległy nad światem. I wszyscy możemy i powinniśmy te nasze cierpienia, właśnie w duchu pokuty i zadośćuczynienia, przyjąć i ofiarować przez Niepokalane Serce Maryi, Bogu Ojcu, razem z Krwią Chrystusa, przelaną na krzyżu, w intencji nawrócenia wielu, jako wynagrodzenie za nasze grzechy, o ustanie tej pandemii…

I właśnie o to i w takim duchu chcemy się modlić w tej naszej modlitwie do Krwi Chrystusa, na tym różańcu do Krwi Chrystusa, który ofiarujemy właśnie w tych intencjach.

24 grudnia 2020

Animator Częstochowski XII/20

 Krople Krwi Chrystusa – drogowskazami do świętości – 
mini-konferencja na grudzień i życzenia Bożonarodzeniowe



Błogosławiona Krew Jezusowa! 
 
Kochani, ciesząc się z tego, że choć w małym (reprezentacyjnym) gronie mogliśmy się spotkać na nocnym Czuwaniu WKC na Jasnej Górze, piszę do Was kolejny raz kilka słów, abyśmy też spotykali się i podtrzymywali łączność choć w ten wirtualny sposób…

W miesiącu grudniu rozważamy o naszych drogowskazach do świętości, którymi są krople Krwi Chrystusa. S. Konsolata MSC w swojej konferencji podała nam kilka podstawowych i ważnych przykładów takich naszych drogowskazów. A są nimi: słowo Boże, życie w ofiarowaniu, modlitwa, krzyż, wspólnota. To, co mnie w tej konferencji poruszyło to dwa fragmenty, które chciałbym przytoczyć.

Pierwszy to: „Boję się krzyża, ale jako czciciel Krwi Chrystusa muszę stawiać Go w centrum swojego życia, a nie tylko o Nim mówić.” To bardzo ważne słowa. Krzyż jest czymś trudnym, wymagającym, czasami chcemy go uniknąć, nawet uciec przed nim. To są z pewnością nasze ludzkie, naturalne odruchy, jednakże my, którzy żyjemy duchowością paschalną, a więc również duchowością krzyża, nie tylko nie mamy od niego uciekać, ale przytulać do swego serca, tak, jak uczynił to św. Kasper na łożu swojego cierpienia i śmierci, kiedy przytulał krzyż do swego serca. Krzyż mamy obejmować, mamy cenić, ukochać, w znaczeniu dosłownym i przenośnym. Krzyż jest niejako wpisany w przeżywanie naszej duchowości. Dlatego nie tylko mamy mówić, czy słuchać o krzyżu, ale mamy go przeżywać, stawiać w centrum swojego życia, ale nie po to, aby go niewłaściwie celebrować, aby robić z siebie przysłowiowego „męczennika”, ale aby go przeżywać razem z naszym ukrzyżowanym Panem, w cichości naszego serca, w duchu pokory, pokuty i zadośćuczynienia. Nie musimy szukać krzyża, wystarczy, jeśli przyjmiemy te krzyże, które zsyła nam Pan…

Drugi fragment z konferencji s. Konsolaty: „Dlaczego nasza duchowość jest tak piękna? Bo jest prosta, bo uczy nie marnować drobnych wydarzeń codziennego życia, bo jest duchowością zwycięzców.” Właśnie, to, co jest ważne, to nie marnować żadnych wydarzeń naszego życia, ale, jak to mówimy przenośnie, ofiarować swoje kropelki krwi codziennych, małych wydarzeń trudów, razem z Krwią i ofiarą Jezusa na krzyżu Bogu Ojcu. I wtedy nasza duchowość będzie duchowością zwycięzców, bo będziemy zwyciężać mocą Krwi Chrystusa, mocą Chrystusowego krzyża.

Pamiętajmy ciągle o sobie nawzajem nie tylko w naszych modlitwach, ale też i w konkretnych uczynkach wzajemnej pomocy i miłości, w naszych wspólnotach, w naszych grupach: zrobienie komuś zakupów, odwiedziny najbardziej samotnych, życzliwy telefon, dobre słowo…

A na końcu trochę dłuższe życzenia…

Czas Adwentu przypominał nam, że Chrystus przyjdzie do nas nie tylko w czasie świąt, w czasie Eucharystii, w drugim człowieku, dla którego tradycyjnie jest zawsze miejsce przy naszych stołach, ale Jezus przyjdzie do nas prędzej, czy później ze swoim Królestwem, Królestwem wiecznego szczęścia i życia, do którego nieustannie zdążamy, którego z tęsknotą oczekujemy... To jest nasza nadzieja, że nasza Ojczyzna jest tam, gdzie przebywa Jezus, Jego Matka, św. Józef, aniołowie... Tam pragniemy wszyscy się spotkać. Jednakże zanim to nastąpi, już teraz możemy się cieszyć z obecności Emmanuela, Boga z nami, Boga pomiędzy nami, Pana, który zstępuje do nas z Nieba.  

Dlatego czas Świąt Bożego Narodzenia jest dla nas zawsze czasem pokoju, nadziei, miłości i życzliwości, niezależnie od tego, że może wokół nas jest jakiś niepokój, brak nadziei, brak miłości. Bo Tym, który przynosi nam pokój, nadzieję i miłość, jest sam Bóg, Jednorodzony Syn Boży – On jest gwarantem i wypełnieniem tego. Jeżeli zaprosimy Nowonarodzonego wraz z Jego Matką do naszego życia, naszych domostw, naszych rodzin, jeżeli pozwolimy Mu działać, to wtedy doświadczymy tych darów Bożych, z którymi Jezus chce do nas przyjść. Tego Wam, kochani życzę z całego serca, o to nawzajem módlmy się dla siebie, to przekazujmy innym poprzez nasze życie, gesty, słowa, postawę... 

Pozostaję zjednoczony w modlitwie i błogosławię +
Ks. Daniel Rafał Mokwa, CPPS

14 listopada 2020

Animator Częstochowski XI/20

Uczenie się dialogu we wspólnocie – konferencja na listopad


 

Moi Drodzy!

W kolejnym miesiącu pewnej „posuchy” od weekendowych i parafialnych skupień, spotkań w grupach parafialnych oraz różnych innych wspólnych spotkań, piszę do Was znowu kilka słów, abyśmy chociaż w ten sposób mogli być w pewnej duchowej łączności.

W tym miesiącu rozważamy temat o dialogu we wspólnocie, a właściwie o uczeniu się tego dialogu. I rzeczywiście, kiedy przeczytamy obfitą w konkretną treść konferencję Tereski Świderskiej w naszym Zeszycie Formacyjnym, to zauważymy, że takiego właściwego dialogu musimy uczyć się praktycznie przez całe życie. Te wszystkie warunki właściwego dialogu są liczne i często przez nas nie znane lub całkowicie pomijane, przez co dialog jest słaby lub w ogóle go nie ma.

Tymczasem to, co wynika nie tylko z tej konferencji, ale w ogóle z naszego życiowego doświadczenia, to jedna pewna rzecz: mianowicie, czy sobie to uświadamiamy, czy też nie, dialog jest codzienną i nieodzowną częścią naszego życia. Bo przecież codziennie z kimś rozmawiamy, komunikujemy się… Dlatego na pewno ważne jest, abyśmy ciągle doskonalili umiejętność tego dialogu, dla nas samych, dla naszych najbliższych, dla wspólnoty…, po to, aby nasze wzajemne relacje stawały się coraz lepsze, aby poziom naszych rozmów ciągle wzrastał, aby pogłębiał się nasz wzajemny szacunek i chrześcijańska miłość.

Pewną refleksją, nad którą osobiście zatrzymałem się dłużej, było to, że takim wstępem do właściwego dialogu, pewną jego absolutną podstawą jest to, aby najpierw poznać lepiej samego siebie. Jest też w psychologii taka zasada, która mówi, że im więcej poznam samego siebie, im bardziej będę rozumiał swoje własne reakcje, potrzeby psychiczne, emocje, uczucia…, tym bardziej będę w stanie zrozumieć drugą osobę i tym lepiej będę mógł mu pomóc, itp. Tak więc czymś bardzo ważnym, a często przez nas zupełnie pomijanym jest to, aby zrozumieć i poznać samego siebie. I to też pewnie jest zadanie na całe życie. Nie da się tego uczynić jednym aktem woli, jakąś przeczytaną książką na ten temat lub nawet jakimś pewnym okresem terapii, czy autorefleksji.

Na pewno w takim poznaniu i zrozumieniu samego siebie (nie tylko pod kątem duchowym) pomaga chociażby praktyka codziennego rachunku sumienia. Mimo, że w sensie ścisłym dotyczy ona naszego ducha, naszej formacji chrześcijańskiej, formacji sumienia, to jednak może być dużą pomocą w poznawaniu swojego wnętrza, swoich odczuć, reakcji, emocji… oraz tego, skąd one się biorą, jakie może być ich źródło, ich przyczyna…

Umiejętność poznania i zrozumienia samego siebie jest zapewne również „tematem rzeką” i pewnie warto byłoby zgłębić kiedyś ten temat, jednakże w niniejszych kilku moich słowach chciałbym zwrócić tylko uwagę na ten ważny aspekt w uczeniu się dialogu we wspólnocie.

Zachęcam więc do studiowania konferencji Tereski, wgłębiania się w jej treść i praktykowania tych niełatwych, choć bardzo ważnych i potrzebnych zasad dobrego, właściwego, dojrzałego dialogu… poczynając od zrozumienia samego siebie.

Pamiętajmy również w tym listopadowym czasie o modlitwach za naszych zmarłych, zmarłych z rodzin, z naszych wspólnot, ale też zmarłych, o których nikt nie pamięta. Oni bardzo potrzebują naszej modlitwy, naszych ofiar, dobrych uczynków… A na pewno odwdzięczą się nam swoją modlitwą i ofiarowanym w czyśćcu cierpieniem.

Pamiętajmy też o sobie nawzajem w naszych wspólnotach, w naszych grupach. Jeżeli są takie potrzeby (i o ile to możliwe z naszej strony), to zróbmy komuś zakupy, odwiedźmy kogoś, kto jest samotny, czy zatelefonujmy do niego… Czasami tak niewiele potrzeba, aby wnieść trochę radości i światła w życie naszego brata i siostry, w tym niełatwym dla nas wszystkich czasie…

Pozostaję zjednoczony w modlitwie…

Ks. Daniel Rafał Mokwa, CPPS